Makowiec na pszennym, kruchym cieście
Składniki: (blacha 24x40cm)
3 szkl. mąki pszennej
4 jajka
1 margaryna 'Kasia'
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
1 cukier waniliowy
1/2 szkl. cukru drobnego do wypieków/cukru pudru
2 łyżki jogurtu naturalnego
900 g masy makowej (gotowej lub domowej)
100 g orzechów włoskich
150 g rodzynek
lukier: ciepła woda, sok z cytryny
W misce mąkę mieszamy z proszkiem do pieczenia, cukrem waniliowym i zwykłym. Do drugiej miski wbijamy same białka, a żółtka dodajemy do mąki. Posiekaną margarynę przekładamy do pierwszej miski, mieszamy ręką wszystkie składniki i szybko ugniatamy ciasto, formujemy kulę, owijamy folią i wkładamy na 1 godzinę do zamrażarki. Po tym czasie ciasto kroimy na dwie części (2/3 i 1/3), mniejszą wkładamy ponownie do zamrażarki na 15 minut. W tym czasie większą część ugniatamy, aby stała się bardziej plastyczna, wałkujemy na obsypanym mąką blacie tak, aby zakryło cały spód blachy, przekładamy. Pieczemy 10 minut w temperaturze 180 stopni. Masę makową przekładamy do miski, dodajemy posiekane orzechy i rodzynki. Do białek dodajemy szczyptę soli i ubijamy na sztywno, dodajemy do masy makowej i delikatnie, powoli łączymy, nakładamy równomiernie na podpieczone (10 minut) ciasto. Z zamrażarki wyciągamy resztę ciasta i trzemy na wierzch ciasta za pomocą tarki. Wstawiamy do piekarnika na 40 minut. Po wystygnięciu polewamy lukrem (ciepła woda + sok z cytryny w proporcjach do odpowiedniej konsystencji), czekamy do wystygnięcia.
Może i zawijany makowiec z drożdżowego ciasta jest bardziej tradycyjny, ale w naszej rodzinie wygrywa zdecydowanie ten. Robiony wielokrotnie przez ciocię, mamę, teraz mnie. Z małymi modyfikacjami, bo nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie pozmieniała. Jest na prawdę przepyszny, a cytrynowy lukier pasuje tutaj idealnie.
...
Mimo tego, że śniegu w Święta nie było, to były to jedne z lepszych Świąt. Spędzone jak zwykle bardzo rodzinnie na wieczerzy, obiadach. Codziennie (przez 4 dni) wieczorami moje pokolenie (kuzynki, kuzyn, brat i narzeczony kuzynki) spotykaliśmy się u kuzynki i świętowaliśmy po swojemu. Dawno się tak nie wybawiłam, fajnie być najmłodszą (prawie).