Pszenne brioche z rodzynkami.
Składniki:
zaczyn:
5 łyżek ciepłego mleka
30 g świeżych drożdży
1 łyżeczka cukru trzcinowego
ciasto:
350 g mąki pszennej zwykłej/pełnoziarnistej
szczypta soli
45 g cukru pudru
40 g rodzynek
90 g chłodnego, miękkiego masła
3 jajka
Wieczorem: Składniki na zaczyn mieszamy (drożdże należy rozkruszyć), przykrywamy ścierką i odstawiamy na 30 minut.
Mąkę przesiewamy, dodajemy szczyptę soli, rodzynki i cukier puder, wszystko razem mieszamy, dodajemy jajka i stopniowo rozczyn z drożdży, cały czas mieszając drewnianą łyżką. Gdy składniki się połączą dodajemy masło i wyrabiamy rękami (ok.15 minut), aż ciasto bedzie miało jednolitą konsystencję i będzie plastyczne (w razie potrzeby dodajemy odrobinę mąki). Formujemy kulę, wkładamy do miski, oprószamy mąką, przykrywamy ściereczką i zostawiamy na noc do wyrośnięcia. Rano wyrabiamy jeszcze przez chwilę, dzielimy na 8 części i formujemy zgodnie z TYM filmikiem. Układamy do natłuszczonej, obsypanej bułką tartą dużej tortownicy w równych odstępach. Przykrywamy ścierką i zostawiamy do podwojenia objętości. Smarujemy mlekiem i pieczemy 20 minut w temperaturze 180 stopni.
Najlepiej smakują jeszcze ciepłe z dżemem. Fajnie się rozrywają, są mięciutkie nawet po trzech dniach, pachną obłędnie drożdżami. Czego chcieć więcej na śniadanie?
Wczoraj zmieniłam nagłówek na blogu. Nie jest idealnie, ale w porównaniu do poprzedniego (napis 'Enjoy Your Meal' w najprostszej czcionce) jest o wiele lepiej. Co sądzicie?
Fajnie mieć wszystko zaliczone i jasną sytuację z każdego przedmiotu. Zaczął się szał zaliczeniowy, a ja odpoczywam i w końcu mam czas na filmowe nadrabianie zaległości.
W końcu muszę się wziąć za brioche. Tak przeglądam te przepisy i przeglądam, a tu po prostu trzeba się wziąć do roboty i tyle :)
OdpowiedzUsuńHaha, ja jak zawsze nic nie zauważyłam xD Jedynie czcionkę posta :P
OdpowiedzUsuńDobrze, ze masz teraz czas na odpoczynek i pieczenie takich cudów! :)
Smacznie ;)
OdpowiedzUsuńJadłam je raz w życiu, są przepyszne!
OdpowiedzUsuńMuszą być przepyszne! Nigdy ich sama nie robiłam, ale chyba w końcu to zmienię :)
OdpowiedzUsuńBułeczki są genialne! Koniecznie musze je upiec :)
OdpowiedzUsuńA nagłówek bardzo mi się podoba :)
świetnie Ci wyszło! takie puchate :) może wymyślę wege wersję :D
OdpowiedzUsuńjak je się bosko formuje :D chyba sobie zapiszę, żebym nie zapomniała i w najbliższym czasie też coś takiego wykombinuję :D
OdpowiedzUsuńNo cóż, rodzynki to nie moja bajka, ale dla takiej bułeczki to bym się poświęciła! :D
OdpowiedzUsuńmmm, mięciutkie, maślane i najlepiej jeszcze ciepłe, odpłynęłam <3
OdpowiedzUsuńwypocznij!
ps. podoba mi się bardzo ten nagłówek :D
pięknie tuu :))
OdpowiedzUsuńa kiedy mogę wpaść na brioche?
wspaniale się prezentują :)
Kochana, spadłaś mi jak z nieba z tym przepisem. Zbliża się dzień dziadków, a moja babcia bardzo lubi drożdżowe wypieki :)
OdpowiedzUsuńSą idealne! Proszę mi jedną przysłać :D
OdpowiedzUsuńNapis bardzo fajny, wypoczywaj na zdrowie :*
Bułeczki prezentują się ślicznie i wyglądają na bardzo mięciutkie;)
OdpowiedzUsuńOch ta konfitura! A bułeczki mają cudowny kolor, ten złocisty odcień ... przepyszne :)
OdpowiedzUsuńależ mi zarobuiłaś smaka na takie francuskie pyszności! zapraszam: http://iluminatium-mundi.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńUwielbiam :) Cudowne Ci wyszły :)
OdpowiedzUsuń